Miasteczka na Teneryfie…
Do których warto zajrzeć? Które warto zwiedzić? Co tam zobaczyć? A od których lepiej trzymać się z daleka?? 🙂
Zacznę może od tych pierwszych..
Niesamowite wrażenia zrobiły na nas przesympatyczne miasteczka na północy wyspy. Pokażemy Wam 2 z nich: Garachico i Icod de los Vinos, na północnym-zachodzie wyspy.
Garachico
To urocze miasteczko słynie przede wszystkim z wulkanicznego wybrzeża. Zaadaptowano je na małe baseny z wodą morską, wokół których można pospacerować specjalnie wytyczonymi alejkami. Nad brzegiem oceanu stoi również zabytkowy XVI wieczny Castillo de San Miguel. Mieści się w nim obecnie muzeum i wystawa muszli.
My znaleźliśmy tutaj świetną restaurację. W środku może nie było bardzo ekskluzywnie ale ryby były najlepsze na świecie. No i właścicielowi spodobały się chyba nasze dzieciaki, które na koniec obiadku dostały malutkie prezenciki 🙂
Icod de los Vinos
Oj użyliśmy kilku niecenzuralnych słów jeżdżąc po tym miasteczku 🙂 Wąskie uliczki, często jednokierunkowe, olbrzymie różnice wysokości, ostre podjazdy, a potem nagłe zjazdy, ale w tym cały jego urok.
Turyści zaglądają tu głównie ze względu na tzw “smocze drzewo” – dracenę. Najstarsze mieści się właśnie tu, w parku del Drago. Warto przespacerować się i zwiedzić go dokładnie, można tu popodziwiać niesamowitą roślinność i rekonstrukcję jaskini Guanczów ( pierwszych mieszkańców Wysp Kanaryjskich). Tuż obok znajduje się motylarnia.
Warte odwiedzenia są też z pewnością małe osady w górach Anaga, w płn-wsch części wyspy: Taganana i Almaciga. Ale o tym będziemy pisać w kolejnym poście.
My zawitaliśmy również do miasteczka Guimar, mieszczącego się na wschodzie wyspy. Przyciągnęły nas tu piramidy… tak, tak piramidy. Ale nie spodziewajcie się tu tych egipskich :). Są to takie schodkowe, kamienne konstrukcje, teorii na ich temat jest wiele. Jedna z nich mówi, że pochodzą z czasów starożytnych. Obszar, gdzie znajdują sie owe piramidy został udostępniony do zwiedzania jako park etnologiczny, bardzo ciekawy zresztą.
Kolejne miasteczko to El Medano – nasza baza wypadowa. Mieszkaliśmy w nim przez cały tydzień ale tak naprawdę odkryliśmy je dopiero ostatniego dnia.
Duże kurorty na południu natomiast nas nie powaliły 🙂 Było ładnie, ale tłoczno, tłoczno i jeszcze raz tłoczno. Nam nie do końca to odpowiadało. Fakt można tam znaleźć promenady, piękne plaże, mnóstwo butików, sklepów i restauracji, ale to nie to, to nie ten sam klimat co w tych małych, mniej turystycznych miasteczkach. Warto tam zajrzeć, do Los Christianos. Playa Americas i Costa Adeje, pooglądać je, zaspokoić ciekawość, pospacerować ale potem proponujemy ucieczkę w jakieś zaciszne miejsce…
Oczywiście naszym numerem 1 jest Masca, ale o tym już tutaj: