Gibraltar – mała Anglia nad Morzem Śródziemnym
O tym jak małpki kradną Kacperkowi ciasteczka
No i nadszedł czas na Gibraltar. Wjazd na jego terytorium to nie lada sztuka. Stoimy w gigantycznym korku w kierunku granicy. To miasto-państwo jest niezwykłe. Gibraltar funkcjonuje jako zamorskie terytorium Wielkiej Brytanii. Językiem urzędowym jest tu angielski, ale można również porozumieć się w języku hiszpańskim.
Ciekawostką jest już same lotnisko. Pas startowy wchodzi na ok 1km w głąb Zatoki Gibraltarskiej i krzyżuje się z ulicą, biegnącą w stronę granicy. Na czas startowania lub lądowania samolotu na ulicy zamykany jest ruch jak na przejeździe kolejowym.
Największą atrakcją Gibraltaru jest oczywiście Skała Gibraltarska. Na jej szczyt wjeżdża kolejka linowa.
Na skale żyją na wolności magoty- małpki, przywiezione prawdopodobnie z Afryki. Ich populacja wynosi tu ok 200 osobników. Miejscowa legenda głosi, że gdyby magoty zniknęły z Gibraltaru, ten przestał by należeć do Wielkiej Brytanii. Małpki wyglądają na sympatyczne ale w rzeczywistości są trochę natarczywe. Potrafią ukraść jedzenie, wyrwać aparat lub torebkę. No i nas nie ominęło bliskie z nimi spotkanie. Kacper mocno zapragnął ciasteczka, więc skorzystaliśmy z okazji, że nie było ich w pobliżu i wyjęliśmy słodkości. Wystarczył tylko szelest i nagle otoczyło nas niemałe stadko magotów. Nim się obejrzeliśmy jeden z nich podbiegł do Kacpra i bardzo sprytnie wyrwał mu ciastko z rąk. Tak szybko, że syn nawet tego nie zauważył 🙂
W samym miasteczku wstąpiliśmy jeszcze na regionalne fish&chips, przespacerowaliśmy się angielskimi uliczkami.
Odwiedziliśmy również Europa Point – umowny najdalej wysunięty na południe punkt Europy, przy którym wybudowano ładną promenadą. Niebo było bezchmurne, więc z łatwością mogliśmy podziwiać Afrykę.