Matterhorn jest jednym z najbardziej znanych szczytów na świecie i jednym z najczęściej fotografowanych. To też największa wizytówka Szwajcarii. Nic dziwnego, bo jest po prostu piękny.
Żeby go zobaczyć, trzeba dostać się do Zermatt, które leży na wysokości 1620 m. n.p.m. Jest jednym z najsłynniejszych kurortów w Szwajcarii.
My jedziemy do Tash, tam zostawiamy samochód, a następnie docieramy pociągiem do Zermatt. Miasto jest całkowicie wyłączone z ruchu samochodowego. Można do niego dotrzeć również bryczką lub taksówką elektryczną.
Zermatt leży w otoczeniu 38 czterotysięczników, w tym najsłynniejszego Matternhornu (4478 m n.p.m.). Z miasta można dostać się kolejkami na przeróżne okoliczne szczyty.
My wybieramy kolejkę zębatą na Gornergrat (3089 m n.p.m.), z którego bardzo ładnie widać Matternhorn.
Podróż trwa ok 40 min. Mamy super pogodę i bezchmurne niebo. Widoki są oszałamiające. Z platformy widokowej na Gornergrat można podziwiać 28 czterotysięczników i 40 lodowców. Martwiliśmy się trochę jak Kacper będzie zachowywał się na takiej wysokości. Był troszkę oszołomiony przez chwilkę, my zresztą też ale szybko wszystko wróciło do normy.
Z powrotem postanawiamy zejść piechotką do stacji poniżej. Szkoda nie powdychać tego alpejskiego powietrza i nie popodziwiać tych pięknych krajobrazów. Najfajniej byłoby dotrzeć na piechotę do samego miasta, ale baliśmy się, że z Kacprem na plecach nie podołamy.
Wracamy kolejką do Zermatt, pociągiem do Tash i do naszego Les Crosets.