Litwa – niewielki kraj i nasz północno-wschodni sąsiad. Ile o niej wiecie? Czy jest atrakcyjna turystycznie i przyjazna?
Dzisiaj Wam o niej opowiemy. Tyle w niej polskich akcentów, łączy nas przecież kawał wspólnej historii, a jakoś nie pałamy do siebie miłością. Tak przynajmniej mówi się tu i ówdzie. Sami otrzymaliśmy cenną radę przed wyjazdem, “Litwa? – Nie jedźcie tam, tam Polaków biją”. Stereotypy, och te stereotypy. Obawy nad wyrost przesadzone, my nie spotkaliśmy się z żadnym przejawem agresji czy nawet małej nieuprzejmości. Nie bójcie się proszę Litwinów.
Pomijając jednak ten aspekt rzadko słyszy się…”mój kierunek na wakacje – Litwa”. A szkoda, bo kraj jest przepiękny. My spędziliśmy tutaj cały tydzień i wróciliśmy zachwyceni.
Nasz pobyt na Litwie podzieliliśmy sobie w następujący sposób:
- 2 dni spędziliśmy w Wilnie
- 3 dni na litewskim wybrzeżu, zatrzymaliśmy się w Połądze
- 2 dni w Druskiennikach
W tzw międzyczasie zajrzeliśmy m.in. do Trok, Kowna i na Łotwę.
Jadąc od strony Augustowa, naszym pierwszym przystankiem były Troki.
Przesympatyczne miasteczko, a w nim cudowny zamek na wyspie, w pięknym otoczeniu. Niestety trafiliśmy tu w niedzielę, na dodatek w cudowną pogodę i w dniu bezpłatnego zwiedzania. W tym przypadku nie udało nam się niestety uciec od tłumów. Warto jednak było, bo miejsce jest magiczne.
Kolejny etap to Wilno, które nas oczarowało. Przez dwa dni przemaszerowaliśmy stolicę Litwy wzdłuż i wszerz.
Odwiedziliśmy Matkę Bożą Ostrobramską, plac katedralny, ulicę Literatów, dawną dzielnicę żydowską, wieżę Giedymina, dzielnicę Uzupis i Muzeum Iluzji oraz cmentarz na Rossie. Wilno zdecydowanie zasługuje na osobny wpis, który pojawi się niebawem.
Więcej na temat Wilna przeczytacie w osobnym wpisie.
Wyjeżdżając z Wilna, przyjęliśmy azymut – Morze Bałtyckie, odwiedzając po drodze geograficzny środek Europy i Kowno.
Tak, dobrze czytacie, na Litwie pewna grupa francuskich geografów oznaczyła środek Europy. Naukowcy wzięli pod uwagę jako punkty skrajne: Spitsbergen, Azory, Wyspy Kanaryjskie i Ural. Niedaleko litewskiej wsi Purnuszkies pojawił się, więc symboliczny głaz i kolumna. Wyczytaliśmy, że działa tu maleńkie centrum turystyczne, ale zastaliśmy tylko pustą chatkę pozamykaną na 4 spusty.
Punktem nr 2 na trasie było Kowno. Szybka przebieżka, bo czasu mieliśmy już nie za dużo: krótki spacer w okolicach zamku i po starówce oraz szybki obiad.
Wieczorem dotarliśmy do Połągi i od razu ruszyliśmy nad morze.
Miejscówkę mieliśmy niezwykłą, a od plaży dzielił nas tylko niewielki lasek sosnowy.
Wiedzieliśmy, że nieuchronnie goni nas załamanie pogody, więc już drugiego dnia postanowiliśmy zrealizować najważniejszy punkt programu i ruszyliśmy na Mierzeję Kurońską. Cudo, cudo i jeszcze raz cudo, ale o tym już wkrótce. Niech fotki będą dla Was zachętą.
Tak jak sądziliśmy, kolejny dzień przyniósł deszcz i przenikliwy chłód. Udało nam się biegiem pospacerować po Połądze i Kłajpedzie – dwóch najpopularniejszych kurortach Litwy.
Trzy dni minęły ekspresowo. Pozostało ostatnie miejsce, bardzo już blisko polskiej granicy, a mianowicie Druskienniki.
Druskienniki to popularne litewskie uzdrowisko, z sympatyczną zabudową, przepiękną cerkwią i Aquaparkiem. Na to dzieciaki czekały najbardziej i tu zrelaksowaliśmy się maksymalnie.
Oto Litwa, którą poznaliśmy: malownicza, przyjazna i piękna.
Postaram się opisać ją Wam dokładniej. Wyczekujcie, więc kolejnych wpisów i planujcie już wakacje do tego cudnego kraju.
Poniżej przedstawiamy Wam nasza trasę.