Nikozja to jedyna stolica na świecie podzielona na pół. Jej południowa część przynależy do Cypru, północna zaś do Tureckiej Republiki Cypru Północnego. Pomiędzy tymi strefami znajduje się zdemilitaryzowany, tzw “zielony pas” ONZ- tu, którego strzegą żołnierze.
Turecka Republika Cypru Północnego to kraj, którego tak naprawdę nie ma.
Zajmuje północną część Cypru i w dużej mierze zamieszkiwany jest przez Turków. Nie jest uznawany przez inne państwa, z wyjątkiem Turcji i Nachiczewańskiej Republiki Autonomicznej. Cypr Północny ma swój parlament, flagę oraz konstytucję.
Jak się domyślacie, historia Nikozji jest dość bujna i trudna, zresztą jak i całej wyspy. Jesteście ciekawi jak i dlaczego doszło do tego podziału?
Historia podziału Cypru i Nikozji.
Cypr zamieszkiwany był przez wiele lat przez Greków, aż do momentu kiedy w 1570 r został podbity i najechany przez Turków. Ci okupowali go przez ponad 300 lat. Następnie stał się celem Wielkiej Brytanii, która anektowała go i oficjalnie uznała za swoją kolonię w 1915 r. Już wtedy pojawiały się konflikty między dwiema mieszkającymi tu społecznościami: cypryjskich Greków i Turków. W 1960 r Cypr odzyskał niepodległość ale mimo prób nie udało się rozwiązać problemów społecznych. Doszło do walk i wojny domowej, a na wyspę skierowano żołnierzy ONZ, którzy niestety nie poradzili sobie z pokojowym rozwiązaniem konfliktu. Pozostałością po nich jest zielona linia wyrysowana przez brytyjskiego generała w 1964 r, która do tej pory rozdziela te dwa kraje. Bardzo szybko doszło do inwazji Turków, w rezultacie emigracji Greków na południową stronę i ogłoszenia w 1975 roku Republiki Cypru Północnego.
Nikozja- jak wygląda przekroczenie granicy?
Spacerując głównym deptakiem miasta, ulicą Ledra napotykamy punkt kontrolny. Jest dość pusto. Skanowanie paszportów przy bramce greckiej, następnie tureckiej i po około 5 minutach jesteśmy po drugiej stronie. To dość dziwne uczucie, być w państwie, które nie istnieje. Tak naprawdę nie wiesz czego się po nim spodziewać, dlatego mały dreszczyk towarzyszy nam przez cały ten czas. Bardzo jesteśmy ciekawi jak tam będzie. Rzeczywiście wchodzimy w trochę inny świat. Ulica wita nas kolorowymi straganami, knajpkami z tureckim kebabem oraz odgłosami modlitw z meczetu. Czuje się zupełnie inny klimat, trochę orientalny, taki intrygujący. Szybko przekonujemy się, że turecka Nikozja jest bardzo przyjazna.
Turecka Nikozja i jej atrakcje.
Pierwsze kroki czynimy w stronę Buyuk Han. To dawny zajazd, wybudowany w 1576 r o niezwykłej architekturze. Dzisiaj pełni funkcje centrum handlowego ze sklepikami, kawiarniami i restauracjami. On robi na nas największe wrażenie.
Kolejne kroki kierujemy w stronę świątyni Selimiye. Nigdy nie widzieliśmy tak dużego meczetu, przypominającego swoją wielkością niejedną katedrę. Może dlatego, że kiedyś nią był. Wybudowany pierwotnie jako gotycka katedra św. Zofii był miejscem koronacji cypryjskich króli, a na meczet został przerobiony po inwazji Turków w XVI w.
Dosłownie za rogiem meczetu mieści się turecka hala targowa Muncipal Market, pełna kolorów, choć o tej porze trochę pusta. Zaopatrujemy się tutaj w kilka smakołyków i ruszamy dalej.
Kebab w Nikozji 🙂
Tego dnia jest wyjątkowo zimno, pierwszy raz wyciągamy z walizek nasze puchówki. Siadamy w małej knajpce na kebaba, turecką kawkę i gorącą herbatę. Jest nam tak dobrze, że leniwie spędzamy tu ponad godzinę. Dzieciaki piją herbatkę duszkiem, a przemiły pan kelner donosi im w gratisie kolejne dolewki. Robi się trochę śmiesznie, bo w momencie kiedy próbujemy odejść od stołu zjawia się “on” z kolejnymi szklankami gorącego napoju. Opici po uszy wracamy na drugą stronę miasta, nie omijając przy tym żadnego kota.
Nikozja okazała się fajną przygodą. Obowiązkowo kupiliśmy na pamiątkę magnes, jakby nie było to kolejny kraj, który możemy wpisać na naszą listę tych odwiedzonych.