Po pierwszym tygodniu pobytu w fantastycznym Santa Maria przenosimy się na północny zachód wyspy, a dokładnie na wybrzeże Costa Paradiso, do Badesi. Miasto raczej nie należy do tych urokliwych, to raczej takie skupisko hoteli i ośrodków. Dostajemy małe, przytulne mieszkanko, jest basenik (z bardzo zimną wodą), plac zabaw dla dzieci i fajna knajpka. Jakość w stosunku do ceny – przyzwoita 🙂
Dzień 1:
Pierwszy dzień to oczywiście obeznanie się z terenem, a potem plaża i leniuchowanie. Wybieramy niewielką plażę Isola Rossa i spędzamy tam miłe 2-3 godzinki.
Dzień 2:
I zaczynamy zwiedzanie. Jak zwykle po dość wczesnym śniadanku ruszamy w drogę. Zaglądamy jeszcze pod “skałę słonia” i kierujemy się w stronę Castelsardo. Skała słonia? Stoi sobie przy drodze i wygląda tak 🙂
Podziwiamy miasteczko, jemy obiadek we włoskiej knajpce i ruszamy dalej. Jedziemy w kierunku Stintino i mocno polecanej przez wszystkich plaży La Pelosa. Po ok 1.5 godzinki jesteśmy na miejscu. Plaża uznawana jest za najpiękniejszą na Sardynii, my do końca się z tym nie zgadzamy. Plaża może i fajna, bardzo płytka woda na dużej odległości, piasek idealny, fajny widok na wyspę osłów-albinosów ale te tłumy…. psują wszystko.
Nie zagrzewamy tu, więc długo miejsca i ruszamy w drogę powrotną do Badesi.
Dzień 3:
Dzisiaj podróżujemy na zachodnie wybrzeże wyspy, a dokładnie w okolice miasto Alghero. Naszym celem jest Capo Caccia i grota Neptuna. To nasz zdecydowany faworyt wśród sardyńskich atrakcji. Czym zachwyca? Widoki, widoki i jeszcze raz wspaniałe widoki. Do groty można dostać się na dwa sposoby: statkiem lub pieszo. My wybieramy tę drugą opcję, do jaskini spacerujemy schodami wykutymi w skale i podziwiamy, podziwiamy. Stopni zwanych “sarnimi schodami” jest 656. Zwiedzanie groty trwa ok 45 minut, a jej koszt to 13 euro, wejścia z przewodnikiem rozpoczynają się o pełnych godzinach od 9.00 do 19.00. A jaskinia? No cóż – po prostu bajka. Ma długość 4 km, ale do zwiedzania udostępniono tylko kilkaset metrów. To wystarczy, żeby się zachwycić. Droga jest troszkę męcząca, szczególnie z powrotem ale naprawdę warto dla tych widoków złapać lekką zadyszkę 🙂 Moim zdaniem płynąc statkiem nie udałoby się poczuć tych widoków tak naprawdę .
W drodze powrotnej zaglądamy jeszcze do nekropolii Anghelu Ruju. Ten kompleks jest największym skupiskiem sardyńskich “domus de janas” czyli domków czarodziejek. Jest ich tu ok 30 i przypominają takie maleńkie domki. Stąd wzięła się legenda, iż zamieszkiwały je”wróżki” Tak naprawdę były to grobowce wykute w skale przez ponuragijskie cywilizacje.
Dzień 4:
Dzisiaj czeka nas najbardziej obfitujący w atrakcje dzień. Nasz cel – Palau i przeprawa na La Madallenę. To archipelag, skupisko granitowych wysp, który nazywany jest “naturalnym mostem na Korsykę”. Na największą jego wyspę docieramy niedużym statkiem, a przeprawa trwa tylko 15 minut.
W mieście jest bardzo tłoczno, więc szybko uciekamy od zgiełku i kierujemy się na drugą, spokojniejszą wysepkę Caprerę. Obie wyspy połączone są mostem Passo della Moneta.
Caprera robi na nas wielkie wrażenie. Wyspa jest niezamieszkana, znajduje się na niej tylko muzeum Garibaldiego, włoskiego rewolucjonisty, który spędził tu ostatnie lata życia i podajże jeden hotelik. Pełna jest natomiast uroczych zakątków, pustych plaż i pięknej przyrody. Objeżdżamy wysepkę, zaglądamy na kilka plaż i cieszymy się pięknymi widokami i tą pustką.
Chciałoby się zostać tu na zawsze, ale czas nagli. Wracamy na La Madallenę, robimy jeszcze krótką przejażdżkę wybrzeżem, zjadamy pizzę i szybciutko pędzimy na powrotny prom. Na pewno warto zostać tu dłużej i skorzystać z rejsu dookoła wysepek archipelagu.
Blisko Palau, wjeżdżamy na ciekawy punkt widokowy “punto panoramico di Baragge”, na szczycie wzgórza Baragge. Widok jest obłędny, na Palau, cały archipelag i Korsykę.
W drodze powrotnej do Badesi chcemy jeszcze zajrzeć na Costa Smeralda, najsłynniejsze wybrzeże Sardynii. Szmaragdowe wybrzeże to turystyczny cel wielu bogaczy, a szczególnie jego stolica czyli Porto Cervo. Cumują tu najpiękniejsze jachty na świecie, a sam kurort pełny jest luksusowych willi i hoteli. Warto zajrzeć do kościółka Stella Maris. Żałujemy, że spędzamy tu kilka chwil, na pewno ta okolica warta jest co najmniej 1 dniowej wycieczki.
Dzień 5 i 6:
Leniuchujemy, plażujemy, opalamy się, kupujemy pamiątki i smakujemy włoskie przysmaki 🙂 Odpoczywamy.
Nasza przygoda z Sardynią dobiega niestety do końca. Po bardzo intensywnych 2 tygodniach wracamy do Polski.
Rejs promem, 7 h w samochodzie, jeden nocleg pod Grazem lub bardziej ranek 🙂 i znów 10 godzinna podróż do Lublina. Ufffff!!! Cali i zdrowi jesteśmy w domu!
Za nami ok 5000 km, zostaną wspaniałe wspomnienia, ale i niedosyt. Tylu miejsc nie udało nam się zobaczyć. Mówią, że Sardynia uzależnia,my na pewno tu wrócimy.
Jedna odpowiedź do “Sardynia z dziećmi-tydzień II-miejsce wypadowe-Badesi”