Czekaliśmy na taki dzień – pogodny, prawie bezchmurny i słoneczny. Dziś czeka na nas Polana Rusinowa. Tę trasę poleciła nam kuzynka, mają być najpiękniejsze widoki w Tatrach. Nie możemy się doczekać 🙂
Startujemy w Wierchu Porońcu.
Żeby tam dotrzeć wsiadamy w busik, jadący w kierunku Morskiego Oka, bądź też dojeżdżamy własnym autem i zostawiamy go na niewielkim parkingu przed wejściem do parku. Z Zakopanego jedziemy ok 17 km w stronę Łysej Polany Drogą Oswalda Balzera. Parking szybko się zapełnia, dlatego warto być w miarę wcześnie. Jego koszt to 20 zł za cały dzień.
Wierch Poroniec to zalesiony grzbiet górski o wysokości 1105 m.n.p.m. Mijamy budkę Tatrzańskiego Parku Narodowego i zielonym szlakiem ruszamy w kierunku Rusinowej Polany. Na początek- małe podejście. Z parkingu wygląda dość groźnie 🙂 ale to naprawdę niewielki odcinek stromej ścieżki.
Potem idziemy po prawie płaskim terenie przez las . Co chwilę rozpościerają się wspaniałe widoki na słowackie Tatry Bielskie.
Po ok 1 h i 20 min marszu docieramy do Polany Rusinowej.
Ale pięknie! Naprawdę warto tu przyjść. Przed nami olbrzymia łąka, głazy, drewniane stoły i ławki, owieczki i piękne widoki. Na polance znajduje się również niewielka bacówka, w której można kupić pyszne, prawdziwe oscypki. My oczywiście rozkładamy się na trawce. Spędzamy tu dobre 30-40 minut, delektując się pięknym krajobrazem. Z polany można wędrować dalej, zielonym szlakiem na Gęsią Szyję, Rówień Waksmudzką do schroniska Murowaniec.
Jedyny minus całęj wycieczki – niestety nie przybijecie tu pieczątki, ale Pan w bacówce podpowiedział nam, że można ją dostać na Wiktorówkach. Nie mieliśmy planów, by tam iść, no ale cóż,czego nie robi się dla dziecka 🙂 Syn tak się uparł, że nie mieliśmy wyjścia.
Z polany ruszamy niebieskim szlakiem w stronę kościółka.
Droga jest jednak mało komfortowa. Strome zejście po zniszczonych schodach daje nam trochę w kość. Dobrze, że są drewniane poręcze ale trzeba się liczyć z tym, że 4-5 latek samodzielnie sobie z tym zejściem nie poradzi i trzeba mu pomóc. W końcu docieramy na miejsce.
Nie jest to byle kościółek, to Sanktuarium Maryjne, zwane inaczej Sanktuarium Matki Bożej Królowej Tatr lub Sanktuarium Matki Bożej Jaworzyńskiej. Powstanie w tym miejscu sanktuarium związane jest z osobą góralki Marysi, której w 1866 r na Polanie Rusinowej ukazała się Maryja. Opiekują się nim Dominikanie.
Do drewnianego budynku kościoła dobudowane jest pomieszczenie, w którym znajduje się turystyczna kuchnia. Za drobną ofiarę można poczęstować się także herbatą. Tam również dostaliśmy od ojca pieczątkę i poznaliśmy małego kotka Stefana 🙂 Warto poczytać o historii kościółka, jest bardzo ciekawa. Tu odsyłam na stronę: www.wiktorowki.dominikanie.pl
Niebieskim szlakiem, biegnącym przy sanktuarium można dalej zejść do Zazadni. My natomiast wracamy z powrotem na Polanę Rusinową. Po ostrym podejściu potrzebujemy jeszcze chwilę na odsapnięcie i maszerujemy w drogę powrotną. Po około godzince docieramy na parking.
Rzeczywiście super widoki, góry jak na dłoni 🙂 Trzeba będzie się tam wybrać 🙂
Polecamy !! ☺Najlepiej w bezchmurny dzień